Translate

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 17

Gdy weszłam do domu, nikogo nie zastałam.No prawie.W kuchni siedział James zajadając się obiadem,który przygotowała nam Olga.

-Nie pójdziesz z nami-oznajmił James.

-To nie fair,że ja musiałam iść na nogach ,a ty przyjechałeś sobie autem-odpowiedziałam wyciągając z piekarnika zapiekankę.

-Nie będę jeździł z tobą-powiedział jedząc.

-Super!-dodałam ,odchodząc od piekarnika w stronę blatu,na przeciwko Jamesa.

-Więc jak już mówiłem...

-Daruj sobie!-przerwałam-Dlaczego jesteś dla mnie taki,co?

-Jaki?-zapytał,że nie wie o co chodzi.

-Taki...wredny!-odpowiedziałam stanowczo.

-Chyba nie chcesz wiedzieć-powiedział wyciągając z lodówki cole.

-Powiedz mi prawdę.

-Ty tego nie widzisz?-zapytał się odkładając szklankę.

-Czego?-zapytałam zdziwiona.

-Po prostu nie możesz chodzić na imprezy z własnym bratem-powiedział stanowczo-Jestem starszy i tyle.Uśmiechnęłam się.-I czemu się tak szczerzysz?-zapytał ze zdziwieniem.

-Bo nazwałeś się moim bratem-znowu się uśmiechnęłam.

Ciężko wypuścił z siebie powietrze mówiąc:

-Przecież  mieszkamy razem pod jednym dachem,a nasi rodzice są ze sobą,więc...

-Więc?-zapytałam się go dopytując szczegółów.Ciekawe co jeszcze miał mi dzisiaj do powiedzenia.

-No to jest logiczne,prawda?

-Oczywiście braciszku!-powiedziałam,gdy się oddalał.

Obrócił się na pięcie i powiedział:

-Nigdy tak nie mów do mnie.

-Ale sam przed chwilą powiedziałeś,że...

-Nigdy tak nie mów do mnie-przerwał-w szkole.

-Czyli w szkole jesteśmy sobie obcy,a w domu rodzeństwem?

-No widzisz-uśmiechnął się-Jak chcesz to potrafisz.

-Ale to jest nielogiczne-sprzeciwiłam mu się-Tak się  nie da.

-Da się -odpowiedział stanowczo-Wszystko się da.

-To jeżeli wszystko się da , to ja pójdę z wami na imprezę-przerwałam-Braciszku!

-Nie używaj moich słów przeciwko mnie!-powiedział Maslow.

-Przecież wszystko się da-uśmiechnęłam się.

-Ej!-powiedział podniesionym głosem.

-Do zobaczenia braciszku!-powiedziałam przechodząc obok niego.

-To jest wkurzające!-krzyknął,gdy ja już byłam w połowie drogi  do pokoju.

-Też cię lubię!-krzyknęłam radośnie zza drzwi moich pokoju.

Piątek.Ostatni dzień tygodnia.Nie mogłam się go już doczekać.Pozostałe dni minęły mi bardzo spokojnie, co mnie trochę zdziwiło.Mój plan lekcji był tak ułożony ,że prawie codziennie widywałam się z Alex na zajęciach,a na przerwach widziałam pozostałą czwórkę.No oczywiście nie na każdych.

Do szkoły jechałam dzisiaj z tatą,bo oczywiście James sobie zaspał.Próbowałam się przedostać do jego pokoju,ale bezskutecznie.Jest też opcja,że zrobił to specjalnie.Zastanawiała mnie też jedna rzecz.Jeżeli oni wszyscy są starsi to dlaczego Logan siedział wtedy ze mną na biologii i o dziwo był miły.Jednak ludzie potrafią zmienić się z dnia na dzień.Ale mi coraz bardziej się to podobało.Siedziałam wyjątkowo z tyłu auta,bo  przednie siedzenie zajmował laptop,stosy papierów , teczek i innych rzeczy.Otworzyłam szybę z okna,aby powdychać trochę świeżego powietrza.Prawie było czerwone światło.Oparłam się i położyłam głowę na skrzyżowanych ramionach.

-Cześć brzydula!-jakiś kretyn zaczął wołać na cały głos.Biedna ta dziewczyna.Obróciłam głowę w przeciwną stronę i ujrzałam jego,patrzącego się w moją stronę-Tak ty!-uśmiechnął się ,myśląc,że zrobi na kimkolwiek wrażenie.Oparłam się o siedzenie nie zamykając okna zostawiając rękę w tym samym miejscu.Nagle poczułam ciepły dotyk na mojej skórze.Odruchowo zabrałam rękę.-Co tam?-zapytał się,gdy auto ruszyło ,a on został na tym swoim głupkowatym motorze.Wychyliłam się i pokazałam mu środkowy palec .Idiota!Żyję wśród idiotów! Na szczęście mój tata niczego nie zauważył.

-Dziękuję za podwózkę-powiedziałam wychodząc z auta.

-Uważaj na siebie!-uśmiechnęłam się wchodząc do szkoły. Wzięłam trzy głębokie wdechy i ruszyłam przed siebie.

-Cześć!-przywitał się ze mną radośnie Carlos z Kendallem.

-Hej wam!-odwzajemniłam ich uśmiech-Gdzie zgubiliście resztę?

-James urwał się z lekcji z Taylor-wyjaśnił niechętnie  Kendall.

-Taylor?-zapytałam lekko zdziwiona.

-Niestety-odpowiedział Carlos.

- A Alex rozmawia z nauczycielką od geografii w sprawie jakiegoś konkursu-powiedział dumny Kendall.Uśmiechnęłam się.

-To nieźle . Widać,że lubi ten przedmiot.

-Chyba jako jedyny-powiedział złośliwie Carlos.Zaśmialiśmy się w trójkę.

-A Logan?-zapytałam nieśmiało.

Oboje zastanawiali się na odpowiedzią.

-Z Veronoicą.

-Carlos!-strącił go Kendall.

-Bolało!-udał,że rozmasowuje sobie bolącą część ciała.

-Nic się przecież takiego nie stało-wyjaśniłam-Tak tylko pytałam,bo widziałam go dzisiaj w drodze do szkoły.

Wszyscy usłyszeliśmy dzwonek,który oznajmił pierwszą lekcję.

-To do zobaczenia -powiedziałam i udałam się na język francuski, na który chodziłam również z Alex.Gdy weszłam do klasy jej jeszcze nie było .A to oznaczało,że jeśli się spóźni będzie 
zapytana.Niedobrze.Usiadłam do ławki , niecierpliwiąc się.Weszła pani Darwil. Jak zwykle była ubrana bardzo elegancko.Czarne spodnie w kantkę,białą koszulę z krótkim rękawkiem,a jej szyję zdobił czarny naszyjnik.Jak zwykle miała ubrane czarne buty na bardzo wysokim obcasie,które dodawały jej wdzięku.Położyła dziennik na stole, wyciągając podręcznik ,którym się wspomagała.

-Dzień dobry wszystkim!-przywitała się siadając i zabierając się do sprawdzania obecności.Nie wymówiła jeszcze pierwszego nazwiska,gdy Alex pojawiła się w drzwiach.-A gdzie się panienka podziewała?

-Bardzo przepraszam,ale rozmawiałam z panią Packet w sprawie konkursu.
-Dobrze.Siadaj do ławki.

-Ona mnie dzisiaj zapyta-powiedziała zdenerwowana Alex,wyciągając książki.

-Trzeba było się nie spóźnić.

-To nie była moja wina-powiedziała tłumacząc się.

-Cisza!-krzyknęła nauczycielka.Od razu umilkłyśmy.

-Może poprosimy do odpowiedzi...-zaczęła jeździć długopisem po liście uczniów.

-Zgłaszam się-powiedziałam wstając.

-Zapraszam z dzienniczkiem.

-Co ty robisz?-zapytała się po cichu Alex.

-Zaufaj mi-uśmiechnęłam się.

Pani Packetl była dziś bardzo łagodna.Zapytała mnie kilkunastu słówek i gramatyki.
-Dziękuję ci-powiedziała do mnie Alex,gdy siedziałyśmy przy stoliki.

-Nie ma za co-odpowiedziałam-W końcu dostałam pięć.

-Ale ja też umiałam ,wiesz.

Zrobiłam zdziwioną minę.

-Dobra nie umiałam.

Uśmiechnęłam się szeroko.

-Ja jestem dobra z francuskiego,a ty z geografii.Ja jestem lepsza z biologi i chemii,a ty z historii i fizyki.

-Masz rację -zgodziła się ze mną-Uzupełniamy się wzajemnie.

-Owszem-zaczęłyśmy się obie śmiać.

-Masz dzisiaj bardzo dobry humor-zauważyła Alex.

-To źle?-zapytałam się popijając wodę.

-Wręcz przeciwnie-odpowiedziała-Uwielbiam jak się śmiejesz.

-A ja uwielbiam ciebie-dokończyłam.

Reszta dnia minęła bardzo szybko.Może dlatego,że mieliśmy tylko pięć lekcji,gdyż nie było religii.James z Taylor wrócili  na trzecią lekcje.Nie wiem jak on to robił,że nigdy nie ponosił za to konsekwencji.Może dlatego,że każdy milczał,gdy o niego chodziło.Wszyscy się bali całej czwórki.Natomiast dzisiaj pani Jenkins zapytała  nas dzisiaj na lekcji czy wiemy ,gdzie jest Logan.To była podobno jego wychowawczyni.Ja może niepotrzebnie wystrzeliłam ,że poszedł na wagary z Vieronicą. Cała klasa natychmiast zwróciła na mnie uwagę.Mieli minę jakbym wyjawiła jakąś tajemnicę państwową.

-Będziesz miała przerąbane!

-Postąpiłaś z niekorzyścią dla samej siebie.

-Myślisz,że będę miała z nim problemy?-zapytałam się Alex,gdy wyszłyśmy ze szkoły.

-Pani Jenkins od dnia dzisiejszego na pewno cię lubi.

-Nie byłam jej ulubienicą-powiedziałam.

-Natomiast Logan cię zastrzeli.

-Dlaczego?

-Bo to jest już jego trzeci raz,gdy go przyłapano-wyjaśniła-Było tylko trzech śmiałków,którzy na niego donieśli.

-I?

-I skończyli niezbyt ciekawie.

-Ja się go nie boję-powiedziałam stanowczo
.
-Nie masz czego-powiedziała stanowczo Alex-Idziesz dzisiaj z nami na Wall Beach?

-O nie!-powiedziałam stanowczo.

-Dlaczego?

-Pamiętasz jak skończyło się to poprzednim razem?

-Jak?

-Ścigała mnie policja,byłam cała od błota,a do domu wracałam w samych majtkach i biustonoszu!Chcesz więcej argumentów?

-Tak!-opowiedziała stanowczo.

-Jest ich tysiące!

-Ja wiem swoje, ty swoje-uśmiechnęła się Alex.

-Czy ty coś sugerujesz?

-Niee-powiedziała przedłużając samogłoskę.

-Ja idę -powiedziałam żegnając się z nią-Mój tata już jest.

-Czyli widzimy się dzisiaj wieczorem?-krzyknęła.

Ja tylko się uśmiechnęłam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz