Translate

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 18

Co ty tutaj robisz?-zapytałam się Alex,gdy ujrzałam ją przy moi  domu o godzinie 18.00.

-Gotowa?-zapytała się wchodząc do środka.

-Na co?

Zrobiła minę jakby wiedziała,że nie wiem o co jej chodzi.

-Nie!-powiedziałam stanowczo-Nidzie z tobą nie idę!

-Ale czy  ja się ciebie pytam?

-Nawet jeśli,mój tata mi nie pozwoli.

-Dobry wieczór proszę pana-przywitała się grzecznie Alex-Jak się pan miewa?

-Bardzo dobrze-odpowiedział-Dziękuję.

-Czy jest możliwość,żebym zabrała pańską córkę na spacer?

-O tej godzinie?

-Jest jeszcze wcześnie-powiedziała.Postanowiłam jej troszkę pomóc.

-Chciałabym dzisiaj nocować u Alex,mogę?

-Jeśli będziecie o przyzwoitej godzinie w domu i nie będziecie pić to proszę bardzo.

-Dziękuję tatusiu!-powiedziałam całując go w policzek.-Chodź!

Zaprowadziłam Alex do mojego pokoju.

-Pozwól ,że ja przygotuje ci ubranie na dzisiejszy wieczór.

-Nie podoba ci się mój styl.

-Twój styl jest naprawdę boski i ubrania masz genialne-przerwała-Ale na taką okazję ubiorę cię ja!

Zrobiłam zdziwioną minę i usiadłam po turecku na środku łóżka.

-Dobrze!

-Hmmm-zastanawiała się Alex .Po chwili wyciągnęła rzeczy,które miałam założyć i rzuciła je w moją stronę-Masz!

-Serio?-spojrzałam na nią.

-Ubierzesz czarne spodenki , czarną bluzkę na ramiączkach ,a na to czerwoną koszulę w kratkę.Będziesz wyglądać super!

-Będę wyglądać jak ty!

-No właśnie!Czyli super!-uśmiechnęła się-Idź się przebrać!Musisz odzwyczaić się od tych spódniczek.
Po piętnastu minutach Alex weszła do mojej łazienki.

-No pięknie!-pochwaliła swoją pracę.-I jak?

-Nigdy nie myślałam,że ubiorę się w coś takiego.

-I to był błąd!-uśmiechnęła się-Idziemy?

-Mam jakiś inny wybór.

-Nie!-odpowiedziała Alex stanowczo chwytając mnie za rękę.

-Pa!-krzyknęłam do taty i Prim.

-Do widzenia!

-Uważajcie na siebie!-powiedziała Prim.

-Dobrze!-krzyknęłam zamykając za sobą drzwi wejściowe.

Po trzydziestu minutach byłyśmy już gotowe .Dźwięki ruszających motorów i okrzyki naćpanych nastolatków mówiły same za siebie.Dalej nie mogłam przyzwyczaić się do tych kwiatów ułożonych wzdłuż drogi i "ścianie pamięci".

-Czy to jest ta dziewczyna,która ostatnio miała wypadek?-zapytałam się Alex ,gdy ujrzałam jej zdjęcie obok tuzina róż.

-Tak-stwierdziła Alex z przykrością.

-"Byłaś dzielna jak nikt inny ,ale twoim przeznaczeniem nie było zostać z nami tu na ziemi.Przyjaciele"-zacytowałam napis spod zdjęcia-Ładni mi przyjaciele i do tego jeszcze poeci.To jest chore!

-Masz się tutaj dobrze bawić,a  nie narzekać!

-Ja nie narzekam-odpowiedziałam-Ja stwierdzam fakty.

-Jasne-odburknęła Alex.

-No bo kto normalny...

-Po co tu przyszłaś jak nic ci nie odpowiada?-zapytała Veronica ,odrzucając papierosa.

Już miałam jej coś odpowiedzieć,ale ktoś mnie uprzedził.

-Czy to możliwe,żebyś umiała żyć z kimś w zgodzie?-zapytał się Logan stając na przeciwko mnie z tym swoim wyzywającym uśmiechem.

-Umiem żyć w zgodzie z każdym-wyjaśniłam mu-Ale od jakiegoś czasu mi to nie wychodzi.Ciekawe dlaczego?-spojrzałam znacząco na Alex.

-Myślałem,że podobała ci się jazda w mojej kurtce.Samej kurtce-poprawił uśmiechając się triumfalnie.Podszedł do mnie aż za blisko,bo stanęliśmy twarzą w twarz. Odsunęłam się na bok.

-Nie wiedziałam ,że tutaj  będziesz.Nie było cię w szkole ,więc..-nie dokończyłam,bo zabrakło mi argumentów.

-Wiedziałaś, wiedziałaś-powiedział-Nie umiesz kłamać.

-Umiem!-krzyknęłam-Ale nie mam powodów ,aby kłamać.

-Nie rozumiem,dlaczego tak się boisz?

-Ja?Ja się boję?Niby kogo ? Ciebie?-zadawałam serię pytań-Wywołujesz u mnie pusty śmiech!A kiedy cię widzę wzbiera mi się na wymioty!Powiedzieć ci sekret?-Podniosłam głowę do góry patrząc mu prosto w oczy-Powiedziałam twojej wychowawczyni,że to ty poszłeś  dzisiaj na wagary!I zostaniesz zawieszony!Znowu!

Carlos zszedł z motoru i udał się w naszą stronę.

-Dlaczego to zrobiłaś?-zwrócił się do mnie,a potem do Logana mówiąc-To już trzeci raz. Zostaniesz wyrzucony!

-Nie martw się przyjacielu!-powiedział,a później wyszeptał mu coś do ucha.

-Jesteś tego pewny?

-Jak żadnej innej rzeczy-odpowiedział stanowczo.

Usłyszeliśmy gwizd.Wszyscy się odwrócili.Jakiś  niski koleś w potarganych jeansach i skórzanej kurtce stał  na środku jezdni,a obok niego po dwóch stronach dwie blondynki skąpo ubrane.Podniosły ręce do góry.To sygnał.Zaraz zacznie się ten debilny wyścig.Kogo to interesuje?Po ilości okrzyków dopingujących chyba każdego kto tu przyszedł.Rozejrzałam się do okoła. .I w pewnym momencie ujrzałam Jamesa z Taylor stojących na linii startu.Czyli dzisiaj on jedzie.Te ich kretyńskie zasady.Chyba mnie zauważył.Czyli mam problem.Zrobił zdziwioną minę i chyba chchiał podejść,ale usłyszeliśmy drugi gwizd.Wszyscy się mieli przygotować.Odgłos ruszających motorów i ... pojechali.Zrobiłam kilka kroków naprzód,ale zatrzymałam się w połowie.Było tyle ludzi,że nikt się nie chciał przesunąć.

-Jesteś z niego dumna?-zapytał się Logan stojący za mną.

-Przestraszyłeś mnie!-powiedziałam o mało nie mdlejąc-I nie ! Nie jestem! Boje się,że sobie coś zrobi.

-To słodkie-powiedział zbliżając się-Ale on jet niepokany .Niezniszczalny-powiedział mi do ucha,a po całym moim ciele przeszły ciarki.

-Nieprawda!-powiedziałam z przekonaniem-On jest tylko człowiekiem.Jak każdy.

-Będziesz mu kibicować?

-Ja wracam-powiedziałam obracając się-Nie mam zamiaru później tłumaczyć się policji i rodzicom.Cześć!-chciałam przejść,ale Logan zastawił mi drogę-Co robisz?Przepuść mnie!

-Nie wyjdziesz stąd-powiedział stanowczo.

-Dlaczego?

-Bo nikt cię stąd nie wypuści.

-No to pięknie-powiedziałam sama do siebie- I w ogóle gdzie jest Alex?

-Poszła pewnie z Kendallem-opowiedział uśmiechając się.

-I czego się szczerzysz?

-Weź wyluzuj-powiedział mijając mnie-DAWAJ JAMES!-krzyknął na cały głos podnosząc ręce do góry.Każdy mu ustąpił miejsca.A dziewczyny patrzyły się na niego z podziwem i pewnie miały jakieś brzydkie myśli.

-OSTATNIE OKRĄŻENIE! CHYBA ZNAMY ZWYCIĘZCE!-krzyknął Jack przez megafon.
Starałam się podejść bliżej.

-TAAAAK!JEDYNY I NIEPOKONANY JAMES!

-Wiedziałam-uśmiechnęłam się sama do siebie.Pomimo tego,że nie popierałam tego trzymałam za niego kciuki.Wszyscy w czwórkę zrobili grupowy uścisk i udali się w stronę jakiegoś baru.Zapewne,aby świętować.James podniósł rękę do góry i pokazał,abym poszła z nimi.Zapowiadał się ciekawy wieczór.Albo sądząc po godzinie -noc.

Podbiegłam do nich i pociągnęłam Alex w swoją stronę.

-No co tam?

-Gdzie byłaś?-zapytałam się.

-Z Kendallem-odpowiedziała patrząc się w jego stronę z uśmiechem-Chodź! Bo się spóźnimy!

-Na co?-zapytałam .

-Na imprezkę-uśmiechnęła się moja przyjaciółka.

-Ale obiecałam mojemu tacie,że nie będziemy późno-spojrzałam na zegarek-A jest....

-Weź nie marudź tylko chodź!Twój tata i tak się nie dowie o której byłaś-uśmiechnęła się Alex.

-No dobra-dziewczyna podskoczyła z radości i pociągnęła mnie za sobą...

Rozdział 17

Gdy weszłam do domu, nikogo nie zastałam.No prawie.W kuchni siedział James zajadając się obiadem,który przygotowała nam Olga.

-Nie pójdziesz z nami-oznajmił James.

-To nie fair,że ja musiałam iść na nogach ,a ty przyjechałeś sobie autem-odpowiedziałam wyciągając z piekarnika zapiekankę.

-Nie będę jeździł z tobą-powiedział jedząc.

-Super!-dodałam ,odchodząc od piekarnika w stronę blatu,na przeciwko Jamesa.

-Więc jak już mówiłem...

-Daruj sobie!-przerwałam-Dlaczego jesteś dla mnie taki,co?

-Jaki?-zapytał,że nie wie o co chodzi.

-Taki...wredny!-odpowiedziałam stanowczo.

-Chyba nie chcesz wiedzieć-powiedział wyciągając z lodówki cole.

-Powiedz mi prawdę.

-Ty tego nie widzisz?-zapytał się odkładając szklankę.

-Czego?-zapytałam zdziwiona.

-Po prostu nie możesz chodzić na imprezy z własnym bratem-powiedział stanowczo-Jestem starszy i tyle.Uśmiechnęłam się.-I czemu się tak szczerzysz?-zapytał ze zdziwieniem.

-Bo nazwałeś się moim bratem-znowu się uśmiechnęłam.

Ciężko wypuścił z siebie powietrze mówiąc:

-Przecież  mieszkamy razem pod jednym dachem,a nasi rodzice są ze sobą,więc...

-Więc?-zapytałam się go dopytując szczegółów.Ciekawe co jeszcze miał mi dzisiaj do powiedzenia.

-No to jest logiczne,prawda?

-Oczywiście braciszku!-powiedziałam,gdy się oddalał.

Obrócił się na pięcie i powiedział:

-Nigdy tak nie mów do mnie.

-Ale sam przed chwilą powiedziałeś,że...

-Nigdy tak nie mów do mnie-przerwał-w szkole.

-Czyli w szkole jesteśmy sobie obcy,a w domu rodzeństwem?

-No widzisz-uśmiechnął się-Jak chcesz to potrafisz.

-Ale to jest nielogiczne-sprzeciwiłam mu się-Tak się  nie da.

-Da się -odpowiedział stanowczo-Wszystko się da.

-To jeżeli wszystko się da , to ja pójdę z wami na imprezę-przerwałam-Braciszku!

-Nie używaj moich słów przeciwko mnie!-powiedział Maslow.

-Przecież wszystko się da-uśmiechnęłam się.

-Ej!-powiedział podniesionym głosem.

-Do zobaczenia braciszku!-powiedziałam przechodząc obok niego.

-To jest wkurzające!-krzyknął,gdy ja już byłam w połowie drogi  do pokoju.

-Też cię lubię!-krzyknęłam radośnie zza drzwi moich pokoju.

Piątek.Ostatni dzień tygodnia.Nie mogłam się go już doczekać.Pozostałe dni minęły mi bardzo spokojnie, co mnie trochę zdziwiło.Mój plan lekcji był tak ułożony ,że prawie codziennie widywałam się z Alex na zajęciach,a na przerwach widziałam pozostałą czwórkę.No oczywiście nie na każdych.

Do szkoły jechałam dzisiaj z tatą,bo oczywiście James sobie zaspał.Próbowałam się przedostać do jego pokoju,ale bezskutecznie.Jest też opcja,że zrobił to specjalnie.Zastanawiała mnie też jedna rzecz.Jeżeli oni wszyscy są starsi to dlaczego Logan siedział wtedy ze mną na biologii i o dziwo był miły.Jednak ludzie potrafią zmienić się z dnia na dzień.Ale mi coraz bardziej się to podobało.Siedziałam wyjątkowo z tyłu auta,bo  przednie siedzenie zajmował laptop,stosy papierów , teczek i innych rzeczy.Otworzyłam szybę z okna,aby powdychać trochę świeżego powietrza.Prawie było czerwone światło.Oparłam się i położyłam głowę na skrzyżowanych ramionach.

-Cześć brzydula!-jakiś kretyn zaczął wołać na cały głos.Biedna ta dziewczyna.Obróciłam głowę w przeciwną stronę i ujrzałam jego,patrzącego się w moją stronę-Tak ty!-uśmiechnął się ,myśląc,że zrobi na kimkolwiek wrażenie.Oparłam się o siedzenie nie zamykając okna zostawiając rękę w tym samym miejscu.Nagle poczułam ciepły dotyk na mojej skórze.Odruchowo zabrałam rękę.-Co tam?-zapytał się,gdy auto ruszyło ,a on został na tym swoim głupkowatym motorze.Wychyliłam się i pokazałam mu środkowy palec .Idiota!Żyję wśród idiotów! Na szczęście mój tata niczego nie zauważył.

-Dziękuję za podwózkę-powiedziałam wychodząc z auta.

-Uważaj na siebie!-uśmiechnęłam się wchodząc do szkoły. Wzięłam trzy głębokie wdechy i ruszyłam przed siebie.

-Cześć!-przywitał się ze mną radośnie Carlos z Kendallem.

-Hej wam!-odwzajemniłam ich uśmiech-Gdzie zgubiliście resztę?

-James urwał się z lekcji z Taylor-wyjaśnił niechętnie  Kendall.

-Taylor?-zapytałam lekko zdziwiona.

-Niestety-odpowiedział Carlos.

- A Alex rozmawia z nauczycielką od geografii w sprawie jakiegoś konkursu-powiedział dumny Kendall.Uśmiechnęłam się.

-To nieźle . Widać,że lubi ten przedmiot.

-Chyba jako jedyny-powiedział złośliwie Carlos.Zaśmialiśmy się w trójkę.

-A Logan?-zapytałam nieśmiało.

Oboje zastanawiali się na odpowiedzią.

-Z Veronoicą.

-Carlos!-strącił go Kendall.

-Bolało!-udał,że rozmasowuje sobie bolącą część ciała.

-Nic się przecież takiego nie stało-wyjaśniłam-Tak tylko pytałam,bo widziałam go dzisiaj w drodze do szkoły.

Wszyscy usłyszeliśmy dzwonek,który oznajmił pierwszą lekcję.

-To do zobaczenia -powiedziałam i udałam się na język francuski, na który chodziłam również z Alex.Gdy weszłam do klasy jej jeszcze nie było .A to oznaczało,że jeśli się spóźni będzie 
zapytana.Niedobrze.Usiadłam do ławki , niecierpliwiąc się.Weszła pani Darwil. Jak zwykle była ubrana bardzo elegancko.Czarne spodnie w kantkę,białą koszulę z krótkim rękawkiem,a jej szyję zdobił czarny naszyjnik.Jak zwykle miała ubrane czarne buty na bardzo wysokim obcasie,które dodawały jej wdzięku.Położyła dziennik na stole, wyciągając podręcznik ,którym się wspomagała.

-Dzień dobry wszystkim!-przywitała się siadając i zabierając się do sprawdzania obecności.Nie wymówiła jeszcze pierwszego nazwiska,gdy Alex pojawiła się w drzwiach.-A gdzie się panienka podziewała?

-Bardzo przepraszam,ale rozmawiałam z panią Packet w sprawie konkursu.
-Dobrze.Siadaj do ławki.

-Ona mnie dzisiaj zapyta-powiedziała zdenerwowana Alex,wyciągając książki.

-Trzeba było się nie spóźnić.

-To nie była moja wina-powiedziała tłumacząc się.

-Cisza!-krzyknęła nauczycielka.Od razu umilkłyśmy.

-Może poprosimy do odpowiedzi...-zaczęła jeździć długopisem po liście uczniów.

-Zgłaszam się-powiedziałam wstając.

-Zapraszam z dzienniczkiem.

-Co ty robisz?-zapytała się po cichu Alex.

-Zaufaj mi-uśmiechnęłam się.

Pani Packetl była dziś bardzo łagodna.Zapytała mnie kilkunastu słówek i gramatyki.
-Dziękuję ci-powiedziała do mnie Alex,gdy siedziałyśmy przy stoliki.

-Nie ma za co-odpowiedziałam-W końcu dostałam pięć.

-Ale ja też umiałam ,wiesz.

Zrobiłam zdziwioną minę.

-Dobra nie umiałam.

Uśmiechnęłam się szeroko.

-Ja jestem dobra z francuskiego,a ty z geografii.Ja jestem lepsza z biologi i chemii,a ty z historii i fizyki.

-Masz rację -zgodziła się ze mną-Uzupełniamy się wzajemnie.

-Owszem-zaczęłyśmy się obie śmiać.

-Masz dzisiaj bardzo dobry humor-zauważyła Alex.

-To źle?-zapytałam się popijając wodę.

-Wręcz przeciwnie-odpowiedziała-Uwielbiam jak się śmiejesz.

-A ja uwielbiam ciebie-dokończyłam.

Reszta dnia minęła bardzo szybko.Może dlatego,że mieliśmy tylko pięć lekcji,gdyż nie było religii.James z Taylor wrócili  na trzecią lekcje.Nie wiem jak on to robił,że nigdy nie ponosił za to konsekwencji.Może dlatego,że każdy milczał,gdy o niego chodziło.Wszyscy się bali całej czwórki.Natomiast dzisiaj pani Jenkins zapytała  nas dzisiaj na lekcji czy wiemy ,gdzie jest Logan.To była podobno jego wychowawczyni.Ja może niepotrzebnie wystrzeliłam ,że poszedł na wagary z Vieronicą. Cała klasa natychmiast zwróciła na mnie uwagę.Mieli minę jakbym wyjawiła jakąś tajemnicę państwową.

-Będziesz miała przerąbane!

-Postąpiłaś z niekorzyścią dla samej siebie.

-Myślisz,że będę miała z nim problemy?-zapytałam się Alex,gdy wyszłyśmy ze szkoły.

-Pani Jenkins od dnia dzisiejszego na pewno cię lubi.

-Nie byłam jej ulubienicą-powiedziałam.

-Natomiast Logan cię zastrzeli.

-Dlaczego?

-Bo to jest już jego trzeci raz,gdy go przyłapano-wyjaśniła-Było tylko trzech śmiałków,którzy na niego donieśli.

-I?

-I skończyli niezbyt ciekawie.

-Ja się go nie boję-powiedziałam stanowczo
.
-Nie masz czego-powiedziała stanowczo Alex-Idziesz dzisiaj z nami na Wall Beach?

-O nie!-powiedziałam stanowczo.

-Dlaczego?

-Pamiętasz jak skończyło się to poprzednim razem?

-Jak?

-Ścigała mnie policja,byłam cała od błota,a do domu wracałam w samych majtkach i biustonoszu!Chcesz więcej argumentów?

-Tak!-opowiedziała stanowczo.

-Jest ich tysiące!

-Ja wiem swoje, ty swoje-uśmiechnęła się Alex.

-Czy ty coś sugerujesz?

-Niee-powiedziała przedłużając samogłoskę.

-Ja idę -powiedziałam żegnając się z nią-Mój tata już jest.

-Czyli widzimy się dzisiaj wieczorem?-krzyknęła.

Ja tylko się uśmiechnęłam...

Rozdział 16

 -Melanie!-zawołał mnie Kendall-Idziesz z nami na obiad?

-Jasne-odpowiedziałam zbiegając z wydmy-Gdzie idziemy?

-Pierwsze mi oddasz moją kurtkę- zatrzymał się  Logan.

-Oddam-powiedziałam-Gdy odzyskam moją chustkę.

-Nie wiem , gdzie jest twoja chustka!-wykrzyknął-Zgubiłem ją!

-Zgubiłeś moją chustkę?-zapytałam się zdenerwowana i zła-Masz!-rzuciłam w niego jego kurtką -Jak mogłeś?To był prezent!

-Hej!-zawołał,gdy ruszyłam prze siebie-Nie obrażaj się!

-Spadaj!-krzyknęłam i ruszyłam w stronę domu , wyjaśniając pozostałym,że jutro mam kartkówkę z francuskiego i muszę się uczyć.Alex nie chciało się w to wierzyć,ale po chwili namawiania mnie,abym została puściła mnie w spokoju.

Resztę dnia po obiedzie z Foxem, bo nikogo innego nie było w domu spędziłam na przygotowywaniu się do szkoły i czytając książkę.Powinnam znowu wybrać się w poszukiwaniu jakiejś lektury do tej przemiłej pani,która pracowała w bibliotece.Po godzinie 23.00 położyłam się spać ,szykując sobie wcześniej ubranie do szkoły oraz pakując do torby książki na poniedziałek.

Rano , gdy otworzyłam oczy ujrzałam promienie słoneczne , które próbowały przedostać się do mojego pokoju przez firanę.Przewróciłam się i spojrzałam na mój zegarek,który stał na szafce nocnej.6:50.Czas wstać .Zwłaszcza ,że moja pierwsza lekcja to geografia.A pani Packet nie toleruje spóźnień. Włożyłam na siebie wcześniej przygotowane ubranie,które składało się z jasnoróżowej , rozkloszowanej spódnicy i białej koszuli.Do tego ubrałam czarny zegarek i rozpuściłam włosy.Gotowa zeszłam na śniadanie,gdzie zastałam tylko mojego tatę,uzupełniającego pewnie resztki papierów do biura.

-Dzień dobry,tato-przywitałam się radośnie całując go w policzek i zasiadając do stołu.

-O!Witaj skarbie-odpowiedział -Jak się masz?

-Dobrze-rzekłam,nalewając sobie soku pomarańczowego do szklanki-Zawieziesz  mnie do szkoły?

-Jasne-odpowiedział bez zawahania-Tylko musisz się zbierać.

-Jestem już gotowa.

-To chodźmy.

Zabrałam torbę z zeszytami i udałam się naszym autem w stronę szkoły.

-Uważaj na siebie!

-Też cię kocham , tato.

Weszłam do szkoły szybko , zanim jeszcze zadzwonił szkolny dzwonek i usiadłam przed ławką Alex.

-Dlaczego sobie wczoraj poszłaś?-zapytała się , gdy pani podawała temat lekcji.

-Bo ten debil zgubił moją chustkę-rzuciłam -Nie lubię gościa.

-Kto się czubi ten się lubi-powiedziała pokazując mi język.

Obróciłam się.

-Spadaj!-wróciłam na swoją pozycję starając się nadążać nad lekcją.

"Linia brzegowa Afryki-powtórzenie wiadomości"

Moją następną lekcją był angielski.Banalny przedmiot.Zero skupienia ,a same piątki.

-Idziesz z nami na lunch-zapytała się Alex.

-Idę-uśmiechnęłam się.

Przy stoliku,który znajdował się w samym centrum sali siedziała czwórka chłopaków.Tak.Tych chłopaków.Z czego jeden jest moim bratem,drugi zgubił moją chustkę,,trzeci jest chłopakiem mojej przyjaciółki,a czwarty jest nawet spoko.

-Co tam dziewczyny?-zapytał się Carlos,gdy usiadłyśmy na swoich miejscach-Częstujcie się-wskazał jedzenie ,które leżało na stole.Było tam chyba wszystko.Woda,sok pomarańczowy,cola,napój energetyczny,pizza,kanapki,hamburger,rogaliki z czekoladą i jabłka.Ile oni jedzą.Wow!

-Dalej jesteś na mnie zła?-zapytał się mnie Logan popijając cole.

-Tak-odpowiedziałam stanowczo-Zgubiłeś to, co należało do mnie!

-Już nie przesadzaj!-powiedział uśmiechając się.

Nie odpowiedziałam.Nie miałam zamiaru się z nim użerać.

-W te sobotę szykuje się jakaś mega impreza-powiedział podekscytowany Kendall-Musimy na nią iść!

-Coś o niej słyszałem-dodał Carlos.

-Panowie-rozpoczął James-Gdzie impreza tam i my.

-Dokładnie!-zgodził się Logan-Nie przegapimy takiej okazji,żeby się napić i zjeść za darmo.

-Więc postanowione!-zadecydowała Alex-Tylko James,proszę cię nie wdaj się znowu w jakąś bójkę tak jak ostatnio.Nie chcesz być chyba zawieszony,tak?

-Postaram się-odpowiedział uśmiechając się.

-Idziesz z nami?-zwrócił się w moją stronę Carlos-Nie możesz się wiecznie gniewać na tego palanta!

-Ej!-krzyknął poirytowany Logan.

-Po co ona ma tam iść?-wtrącił się James-Jej stary mnie zabije.

-Jakby nie patrząc to także twój stary!-dodał Kendall.

-Ale widzisz jakieś podobieństwo pomiędzy mną a ją?-zapytał się lekko zdenerwowany Maslow-Ona jest pilna,,uczciwa,nigdy nie okłamała swojego tatusia i w domu ma być przed 22.00!

-Wow!-zaskoczyło mnie to-Dobrze ,że widzisz we mnie też zalety.

-To nie są zalety!-zdenerwował się.

-Dziwne-powiedziałam-Jeszcze wczoraj mi dziękowałeś,a dzisiaj?-zapytałam się-Staram się jakoś nadążyć za twoim tokiem myślenia,ale mi się nie udaje.

-Nikt go jeszcze nie rozgryzł-oznajmił Carlos.

-Od kiedy ty jesteś po jej stronie?

-On  nie jest po mojej stronie-krzyknęłam-Odwal się od niego!

-Bo co mi zrobisz?-zapytał się z udawanym przerażeniem James-Pójdziesz do nauczycielki?

-Nie!-powiedziałam stanowczo-Powiem twojej mamie o wszystkim o czym tutaj się dowiedziałam.Czyli o tym,że bierzesz udział w wyścigach , o twoich bójkach i o innych rzeczach.A jeśli ona się nie dowie , to nie dostaniesz swojego wymarzonego prezentu.

-Nie powiesz jej!-zagroził mi.

-Nie?A dlaczego?-zapytałam się wstając .

-Bo jeśli ty powiesz mojej mamie o bójce -również wstał-Ja powiem twojemu tacie , że go okłamałaś i byłaś na wyścigach motorów!Nielegalnych wyścigach.-przerwał.

-Szantaż?

-Sama się prosiłaś.

-Czyli ona potrafi kłamać!-wtrącił się Kendall.

-Okej-usiadłam z powrotem na swoim miejscu-Ja nie powiem nic o tobie,a ty nic o mnie, co?

-I nie pójdziesz z nami-dodał James.

-Ale ja chce iść!-powiedziałam stanowczo.Zadzwonił dzwonek i wszyscy rozeszli się już dom klas.

-Dlaczego?-zapytał się mnie,gdy stanęliśmy razem w korytarzu.-Nie napijesz się! I pewnie nie zapalisz..
.
-I nie zatańczysz z jakiś napalonym frajerem,gdzie nie będzie między wami ani centymetra odległości-dodał Logan przybliżając się do mnie.

-Czyli nazywasz sam siebie napalonym frajerem , tak?-zapytałam się go,gdy wszyscy zaczęli się śmiać.
-Jesteś...

-Wiem kim jestem!-powiedziałam-I radze trzymać ci się ode mnie z daleka!-obróciłam się na pięcie i ruszyłam na lekcje.

-Ona jest niesamowita!-powiedziała uśmiechając się Alex.

-Może i tak-usłyszałam ten głos, gdy wchodziłam do sali numer 15.Nie wiedziałam,kto to powiedział,ale ja wiedziałam ,że nie poddam się tak łatwo...

Rozdział 15

Przebudziłam się słysząc pukanie do mych drzwi. Alex.Alex spała jak zabita z uśmiechem na twarzy.Pewnie miała , albo nadal ma piękny sen.Zastanawiało mnie o czym może śnić.

-Proszę-powiedziałam , gdy moim oczom ukazała się mama Alex wraz z moim tatą.

-Dzień dobry!-przywitał się mój tata .

-Alex jeszcze śpi?-zapytała się ze zdziwieniem mama Alex-Wczoraj poszła bardzo wcześnie spać , a teraz jeszcze śpi.

Zaczęłam się denerwować,że mama Alex może coś podejrzewać.Popatrzyłam się na śpiącą przyjaciółkę i lekko ją poruszyłam za plecy , tak żeby nikt nie widział.

-Co jest?-zapytała rozespana Alex-Śniłaś o brunecie?-zapytała się nie patrząc w stronę drzwi.

-Brunecie?-zapytał się ze zdziwieniem mój tata.Alex się szybko odwróciła , obie wstałyśmy jak na baczność uśmiechnęłyśmy się ,zabierając swoje rzeczy do łazienki.

-Pogięło cię?-zapytałam się Alex ze zdenerwowaniem w głosie.

-Przepraszam-powiedziała z wyrzutami sumienia.

-Alex! Czekam na dole .-powiedziała mama Alex zamykając za sobą drzwi.

-Ubierzmy się szybko i zejdźmy na śniadanie-odpowiedziałam.Po trzydziestu minutach zeszłyśmy na dół zestresowane,że rodzice mogą coś podejrzewać,że ich okłamałyśmy ,ale nie dałyśmy tego po sobie poznać.

-Siadajcie-powiedziała Prim.Spojrzałam na Jamesa,który miał dziwną minę.

-DENERWUJESZ SIĘ , CO?-zapytał się mnie ruszając samymi ustami , nie wydając przy tym dźwięku.To była prawda,ale nie mogłam mu tego przyznać.Dlatego nic nie odpowiedziałam.

-Co robiłyście wczoraj same w domu?-zapytała się Prim.Spojrzałyśmy na siebie nie wiedząc co powiedzieć.

-Tak.Mnie też to zastanawia.-odpowiedział złośliwie James pijąc sok pomarańczowy.Mógłby się nim 
udławić.

-Mamo, jest już późno-powiedziała w ostatniej chwili Alex-Chyba nie chcesz,żebyśmy się spóźniły.

-Masz rację-przyznała kobieta-Dziękujemy wam bardzo-zwróciła się w stronę taty i Prim.

-Zapraszamy ponownie-odpowiedziała Prim. Ojciec poszedł ją odprowadzić,a w tym samym czasie pożegnałam się z Alex.Usiadłam z powrotem przy stole , gdy oni wszyscy wyszli zamykając za sobą drzwi.

-Po co ci to?-zapytałam się Jamesa.-Czemu jesteś taki złośliwy?

-Nie dla każdego można być miłym-odpowiedział uśmiechając się złośliwie.

-Ale dlaczego dla mnie musisz być akurat złośliwy?-zapytałam chcą go zrozumieć.

-Nie wiem-odpowiedział odchodząc od stołu-Tak jakoś.

*2 godziny później*

-Wypytywał cię tata o tego"bruneta"?-zapytała się Alex, rozkładając koc na plaży.

-Niestety tak-odpowiedziałam.

-I co mu powiedziałaś?-zapytała się z ekscytacją.

-Prawdę-rzekłam-A co innego?

-Ale konkrety Melanie!-Alex zaczęła się już niecierpliwić.

-Powiedziałam,że to jest przyjaciel Jamesa i reszty i żeby się nim nie przejmował-odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie Alex.

-To wszystko?-zapytała z niedowierzaniem-Przecież miałaś jego kurtkę -przerwała,gdy jej ją pokazałam-I nadal masz, odwiózł cię dwa razy do domu...

-I co z tego?-przerwałam jej-To nie ma znaczenia.

-Cześć dziewczyny!-usłyszałyśmy miły i przyjazny głos Carlosa.

-Hej!-odpowiedziałyśmy jednocześnie.Po chwili zaczęłyśmy się śmiać.

-Co tam?-zapytałam się chłopaka,gdy usiadł na kocu , odwracając twarz w stronę słońca.

-Jakoś leci-odpowiedział bez szczególnego zainteresowania-Spotkaliście już chłopaków?

-Kendall musiał gdzieś pojechać-wyjaśniła Alex.

-James wyszedł zaraz po śniadaniu-powiedziałam zaraz po Alex.

-A Logana widziałam wczoraj-powiedziała pojawiając się z znikąd jakaś dziewczyna .Miała czarne włosy do ramion z czerwonymi pasemkami, ubrana była w czarne spodenki i bluzkę z krótkim rękawkiem w kolorze śliwki , a na oczach okulary przeciwsłoneczne.Na jej palcach gościły pierścionki, w uszach kolczyki jak i w nosie-W moim pokoju-dokończyła.

-Czego chcesz Veronica?-zapytał się Carlos.

-Wyjaśniam wam tylko , gdzie się podziewał wczoraj wasz kolega-odpowiedziała zarzucając włosy do tyłu i odchodząc powoli.

-Kto to jest?-zapytałam się ich,gdy tylko ta dziwna dziewczyna sobie poszła.

-To Veronica-odpowiedział Carlos-Dziewczyna , która nie ma szacunku do samej siebie .Nie ma dnia by jej nie widziano pod Wall Beach.

-Gdzie?-zapytałam ze zdziwieniem.

-Tam gdzie są wyścigi , pamiętasz?

-Aaa, no tak-przypomniałam sobie to miejsce-Czy to prawda,że...

-Nie przejmuj się tym co mówi-przerwała mi Alex-Zrobi wszystko,aby komuś dopiec.

-Podobna jest do Taylor-wyjaśnił Latynos-Tylko,że Taylor jest ładniejsza.

-Ona też by była,gdyby zmyła z siebie ten cały czarny makijaż i te kolczyki.-powiedziała Alex.

-Melanie-zawołał Carlos-Co ci jest?

-Mi? Nic.-odpowiedziałam uśmiechając się.

-Zgadnij kto to?-zapytał się Kendall Alex zasłaniając jej oczy od tyłu.Zza jego pleców wyłonił się James i Logan.

-Hmm-zastanowiła się udając,że nie wie o kogo chodzi.Ten zaś pocałował ją w usta i usiadł tak,że mogła się o niego oprzeć.-Gdzie byliście?-zapytała się obracając tylko głowę w jego stronę.Gdy nie uzyskała odpowiedzi popatrzyła się na pozostałą trójkę mówiąc:

-Mam tylko wielką nadzieję,że nie wpakowaliście się w jakieś kłopoty.Proszę was.

-Nic nam nie będzie -odpowiedział Carlos.

-A ty skąd wiesz?-zapytała się brunetka.

-Taki instynkt-odpowiedział stanowczo Logan.Wszyscy w czwórkę zaczęli się śmiać, a my byłyśmy lekko zdezorientowane.

W pewnym momencie ujrzałam,że James siedzi samotnie na wydmie gapiąc się bezczynnie w morze podczas , gdy pozostali opowiadali jakieś dziwne historie.Podeszłam  do niego , siadając obok patrząc się  kątem oka na jego twarz.

-Czemu tak tu siedzisz?-zapytałam się go-Sam?

-Tak sobie-odpowiedział bez zainteresowania.

-Gdzie Taylor?-zapytałam się w ogóle na niego nie patrząc.

-Musiała załatwić swoje sprawy.-odpowiedział James dalej gapiąc się w fale mórz.

-Nie chce się wtrącać ,ani udzielać bezsensownych rad, bo sama nie jestem w związku,ale...

-To nie udzielaj-przerwał mi James.

-Jasne-zastanowiłam się nad doborem słów-Zastanów się czy taki układ ma dla was sens.Dla ciebie.I zastanów się też  czy ty naprawdę coś do niej czujesz.Bo jeśli nie to...-postanowiłam nie kończyć , wstałam i już miałam odejść,gdy brunet spojrzał na mnie i zapytał się:

-Myślisz,że to nie miłość, tylko nic nie znaczące zauroczenie? 

-Myślę ,że sam powinieneś odpowiedzieć na to pytanie-odpowiedziałam -Ile jesteście razem?

-Rok-odpowiedział stanowczo.

-I co przez ten rok się o niej dowiedziałeś?Co robiliście w wolnych chwilach?Czy jest wam dobrze?

Milczał przez pewną chwilę,zastanawiając się co mi odpowiedzieć.I nie doczekałam się odpowiedzi.

-Właśnie-odpowiedziałam.

-Wiem tylko,że spędziliśmy naprawdę ciekawe chwile, ale nigdy się nie czułem inaczej.

-Posłuchaj!-zaczęłam-Ludzie,aby byli ze sobą powinni rozmawiać ,śmiać się razem,słuchać siebie nawzajem,robić to co kochają robić i dzielić się tym.A przede wszystkim powinni czuć do siebie to coś.

-To coś?-zapytał się ze zdziwieniem.

-Miłość,głupcze!-odpowiedziałam.

-Tak -powiedział oświecony-Masz rację!-wstał,pociągnął mnie za sobą i przytulił podnosząc do góry-Dziękuję!

-Czekaj!-zawołałam-Puść mnie!-powiedziałam nie przerywając się śmiać-Nie kręć się,James!

-Musze lecieć-powiedział stawiając mnie  na ziemie.I zniknął zza drzewami,które otaczały plaże.To było dziwne,pomyślałam...