Translate

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 14

-Zatrzymaj się ! -krzyknęłam i zsiadłam z motoru.Gdy chciałam szybko zejść poślizgnęłam się i wpadłam do kałuży pełnej błota , zabrudzając wszystko.-Cholera!

Logan zaczął się śmiać i nie mógł przestać.

-I z czego się śmiejesz?-zapytałam zła-Mógłbyś mi pomóc!

-Poradzisz sobie-odpowiedział-A poza tym to twoja wina.

-Moja?-zapytałam się oburzona.

-To ty chciałaś się zatrzymać.

-Bo jechałeś ponad 130!-wykrzyknęłam-Chciałeś nas zabić!

-Przynajmniej nie zginąłby sam.

-Bawi cię to?-zapytałam się jednocześnie wstając.

-Troszkę tak-odpowiedział pokazując swoje białe zęby.Nic nie mówiąc podeszłam chcąc wsiąść na motor.

-Gdzie?-powiedział odpychając mnie.

-Chce wsiąść!-powiedziałam.

-W takim stanie?-zapytał się-Na mój motor?

-Żartujesz sobie?

-Nie -odpowiedział.

-W takim razie powiedz mi co mam zrobić.-powiedziałam robiąc pytającą minę.

-Pożyczę ci moją kurtkę, a ty ściągniesz z siebie to wszystko-powiedział ściągając swoją czarną skórzaną kurtkę.

-Serio?-zapytałam się go.

-Trzymaj!-wręczył mi kurtkę.-Jesteś pewna czy to było błoto.

-Odwróć się ! -krzyknęłam -I nie patrz się.

-Nie mam zamiaru!-powiedział.Szybko ściągnęłam z siebie mokre rzeczy i ubrałam kurtkę zakrywając się nią.Niestety było widać mi całe nogi, a pod kurtką miałam białą bieliznę.Weszłam na motor .

-Podglądałeś!-krzyknęłam , gdy zobaczyłam siebie w lusterku rzucając się na niego z pięściami.Dotknął mojej ciepłej skóry swoją zimną ręką.

-Nie dotykaj mnie tą brudną ręką!

-To może lewą?

-Żadną!Ręce na kierownicy!

-Po co te nerwy?-zapytał się ruszając.Oparłam swoją głowę o jego plecy i mocno objęłam czując mięśnie przejeżdżając palcami.Czułam wiatr we włosach i na nogach,który przyprawiał moją skórę o dreszcze.Pomimo chłodu,którego odczuwałam było mi ciepło.Gęsia skórka zniknęła.

-Będziemy tak stać całą  noc?-zapytał się Logan, gdy ja ujrzałam światła pochodzące z mojego ogrodu.

-Dzięki-powiedziałam schodząc ostrożnie z motoru idąc  w stronę drzwi.

-A moja kurtka?-zapytał się Logan.

-A gdzie moja chustka?-odpowiedziałam pytaniem na pytaniem.Podniósł rękę , a moim oczom ukazało się to , co miało być na mojej szyi.-Oddam ci kurtkę innym razem.

-Czyli będzie następny raz?-zapytał uśmiechnięty.

Nic nie mówiąc uśmiechnęłam się i poszłam w stronę mego domu.Bardzo chciałam się odwrócić i go zobaczyć.Ale zrezygnowałam.Otworzyłam po cichu drzwi,żeby nie zbudzić taty i Prim.Gdyby się o tym dowiedział miałabym przerąbane.I tak pewnie już mam.Weszłam po schodach i zatrzymałam się przed pokojem Jamesa,gdzie świeciło się nadal światło.Weszłam do swojego  i nagle zobaczyłam Alex siedzącą na moim łóżku patrzącą na mnie w sposób WTF?

-Gdzie ty byłaś?-zapytała spoglądając na mój strój-Czy to kurtka Logana?

Zaczęłam się śmiać najciszej jak mi na to pozwalał mój stan.Zabrałam swoją pidżamę i poszłam w stronę łazienki.Spojrzałam na siebie w lustrze.Musiałam wyglądać komicznie.Dopiero teraz poczułam zapach perfum bruneta.

-Nie odpowiedziałaś na moje pytania-powiedziała zdezorientowana Alex.Uśmiechnęłam się do niej szeroko.-Martwiłam się.

-Niepotrzebnie-odpowiedziałam ściągając jego kurtkę.

-Widzę ,że twoje życie jest pełne wrażeń-powiedziała uśmiechnięta Alex.

-Tak jak twoje-odpowiedziałam przytulając ją.-Chodźmy już spać.

-Dobranoc...

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 13

-Kogo ja widzę?-usłyszałam znany mi głos-Przyszłaś popatrzeć?

-Nie wiedziałam,że cię tutaj zastanę-powiedziałam obracając głowę .-Jak wy w ogóle możecie to robić?-zapytałam z oburzeniem.

-O co ci chodzi?-zapytał się blondyn.

-Nie myślicie o nikim -powiedziałam z odrzuceniem-O rodzicach , o bliskich , o tych którzy was kochają-przerwałam-Tylko o sobie!

-Co ty wygadujesz?-zapytała się Alex.

-O tym , co zobaczyłam przed wejściem-odpowiedziałam-Świece? Jakieś durne napisy? Dla tych ,którzy zginęli przez waszą durną zabawę!

-Nie mów tak!-krzyknął Carlos.

-Boicie się prawdy !-powiedziałam i odwróciłam głowę w drugą stronę chcąc odejść.nagle usłyszałam głosy i okrzyki na cześć tych ,którzy mają jechać.Ujrzałam chłopaków,którzy chcą  zabłysnąć i zdobyć szacunek, a za nimi siedzące ich dziewczyny.

-Dlaczego każdy jedzie z dziewczyną?-zwróciłam się do nich.

-Bo jeśliby komuś coś się stało, nigdy nie zostaną sami.-odpowiedział Logan przypatrujący się naszej rozmowie-Każda dziewczyna ma coś w sobie,że jedzie i nie zostawia chłopaka samego.-przerwał-Nawet,jeśli nie są parą.Więc , co jedziesz ze mną?

-Nigdy w życiu!-powiedziałam.-Wolałabym, siedzieć na kolczastym krześle niż z tobą na motorze.

Nagle zawiał silny wiatr,dzięki któremu moja chustka upadła na ziemię.Mogłam ją mocniej związać.

-Hej ! Logan-podeszła do niego jakaś dziwna dziewczyna-Zabierzesz mnie?

-Wsiadaj!-rozkazał jej i dokończył-Nigdy nie mów nigdy-powiedział brunet przejeżdżając obok mnie i zabierając moją chustkę z podłogi.

-Oddawaj!-krzyknęłam idąc za nim.

-Odpuść!-powiedziała Alex-Tam nie jest bezpiecznie.

-Znalezione nie kradzione!-krzyknął Logan odjeżdżając z moją chustką,która lekko powiewała na jego motorze.

-Dlaczego wy nie jedziecie?-zawróciłam się w stronę Kendalla i Carlosa.

-Mamy taką umowę z chłopakami.-wyjaśnił Kendall.Spojrzałam na niego,żeby kontynuował.

-Nigdy nie jeździmy razem-wytłumaczył-Tylko jeden z nas.Nie chcemy ze sobą rywalizować.Dzisiaj jedzie Logan,a następnym razem ktoś inny.

-Przyjaźń , tak?

-Tak-odpowiedział stanowczo Carlos.

-No co tam?-powiedziała zbliżając się do nas prawdopodobnie Taylor z ...Jamesem.Mam przerąbane,pomyślałam.-Macie nową koleżankę?

Odwróciłam się w ich stronę ,a Jamesa zatkało.Odszedł od Taylor pociągając mnie z dala od nich.

-Co ty wyprawiasz?-zapytałam oburzona.

-Co tutaj robisz?-zapytał się ze złością.

-Przyszłam ostrzec Alex-wytłumaczyłam mu-Po co ja ci się w ogóle tłumaczę.

Wyrwałam się z jego ucisku i zatrzymałam się, bo jakiś motor stanął przede mną tarasując mnie i Jamesowi drogę.

-Wsiadaj!-powiedział nieznajomy mi mężczyzna.

-Co ? Nie!-wykrzyknęłam.

-Wsiadaj!-ponowił swoją próbę.

-Ja pojadę-odpowiedziała za mnie Taylor i usiadła za tym facetem.

-Oszalałaś?-powiedziała zdenerwowany James-Nie możesz mi tego zrobić!

-Nie przejmuj się-powiedział Kendall klepiąc go w plecy.

-Dlaczego ona z nim pojechała?-zapytał się sam siebie-Nigdy z nikim więcej nie jeździła oprócz mnie.

ZACZYNAMY ! ZACZYNAMY ! KTO ZOSTANIE ZWYCIĘZCĄ DZISIEJSZEGO WIECZORU?

PRZEKONAJMY SIĘ!!

3

2

1

JEDZIEMY!

Odgłosy wszystkich uczestników obrzydzały mnie.Każdy , kto nie jechał pobiegł za nimi , a ja zostałam w miejscu.Nie rozumiałam tego.Przypatrywałam się wszystkiemu z daleka.

JESZCZE JEDNO OKRĄŻENIE!

I nagle usłyszałam trzask upadającego motoru.Wszyscy się zatrzymali .Podbiegłam do nich.Dziewczyna nieźle przywaliła głową i była nieprzytomna.

-Zostawcie ją!-krzyknęłam-Niech ktoś zadzwoni po karetkę.

Od razu rozległy się wycia syren policyjnych.Panika.Nikt nie wiedział co ma zrobić.Policjanci zaczęli łapać każdego po kolei.Nie wiedziałam , gdzie uciekać.Zbliżał się w moją stronę ktoś z wielką przeźroczystą tarczą...i nagle ujrzałam jego.

-Chodź szybko-krzyknął-No już!

Weszłam na motor, chcąc zasłonić nogą rejestrację.Obróciłam głowę i ujrzałam jak wynoszą tę dziewczynę i poszkodowanego chłopaka.Logan przyśpieszył i w sekundę znaleźliśmy się najdalej od plaży.

-Zatrzymaj się !-krzyknęłam...

czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 12

Usłyszałam dzwonek do drzwi.Przerwałam  czytanie książki i zeszłam na dół otwierając drzwi.

-Hej!-powiedziała uśmiechnięta Alex-Co tam?

-Dobrze-wpuściłam ją do środka-Co tutaj robisz?

-Mam coś dla ciebie-powiedziała wyciągając zza siebie torebkę z prezentem-Proszę-powiedziała -To dla ciebie.

-Z jakiej to okazji?-zapytałam ze zdziwieniem-Nie mam dzisiaj urodzin,imienin ani nie ma dzisiaj Gwiazdki.

-Z żadnej-powiedziała uśmiechając się Alex-Otwórz.

Otworzyłam torebkę i ujrzałam białą apaszkę w drobne kwiatki.Była śliczna.

-Dziękuję-powiedziałam patrząc się na nią-Jest śliczna.-podeszłam do Alex i mocno przytuliłam.

-Cieszę się,że ci się podoba.-odpowiedziała-Muszę już lecieć .Kendall na mnie czeka.Idziemy na plażę.Chodź z nami!-powiedziała.

-Innym razem-powiedziałam uśmiechając się.

-No to do zobaczenia!

-Pa!-odpowiedziałam na pożegnanie-I dziękuję za prezent!

 Po chwili znowu usłyszałam dzwonek.Pomyślałam,że Alex czegoś zapomniała.

-Czego zapomn...-i ujrzałam Jamesa-A to ty-powiedziałam zniechęcona.

-Też się cieszę,że cię widzę-powiedział sarkastycznie.-Dlaczego tak szybko uciekłaś?Stało się coś.

-Gdy zemną rozmawiasz to mógłbyś nie używać ironii-powiedziałam-Denerwuje mnie to.

-Biedactwo!

-Przestań!-powiedziałam i weszłam do pokoju.Ujrzałam moje pianino i pomyślałam,że mogłabym dokończyć moją piosenkę .Zaczęłam ją pisać dawno temu,ale jakoś nie miałam czasu jej skończyć.Usiadłam przy fortepianie i zaczęłam grać to co miałam zapisane...

Zrobiło się już ciemno,gdy udało mi się napisać drugą część pierwszej zwrotki.Gdy znudziło mi  się włączyłam telewizor i zaczęła oglądać jakiś dramat.Nagle zaczął dzwonić mój telefon.Popatrzyłam na wyświetlacz,ale nie znałam tego numeru.Dziwne.

-Halo?

-Dzień dobry!Ty pewnie jesteś Melanie.Jestem mamą Alex.Czy mogę z nią rozmawiać?

-Z Alex?

-Tak.Mówiła,że idzie do ciebie na noc.

-Przykro mi,ale Alex już śpi.Dość wcześnie zasnęła.Zmęczyło ją nasze chodzenie po sklepach.Mam ją obudzić?

-Nie nie.Powiedz jej tylko,że przyjadę jutro o godzinie 10.00  po nią do ciebie,bo umówiłam ją do fryzjera.Chciała coś zrobić z włosami.Przy okazji ja też pójdę,dobrze?

-Oczywiście.

-Dobranoc.

-Dobranoc.

Nie wierzę.Jak ona mogła okłamać swoją mamę,a przy okazji ja jej.Wykręciłam szybko jej numer,ale włączyła się poczta głosowa".Jeżeli nie udało ci się do mnie dodzwonić, to wiedz,że dobrze się bawię".Super!

-Wychodzę.-wszedł James -Powiedz rodzicom,że będę bardzo późno.

-Idziesz na plażę?-zapytałam .

-A co?-zapytał ze zdziwieniem.-Tak.

-Zabierz mnie ze sobą!-powiedziałam stanowczo.

-Nie ma mowy!-odpowiedział-To nie jest miejsce dla ciebie.Jeśli by ci się coś stało,twój ojciec by mnie zamordował.

-Martwisz się o mnie.-powiedziałam stanowczo.

-Nie!-powiedział-O siebie!Chce żyć!-i wyszedł.

-Powiedz tylko ,gdzie to jest!-pobiegłam za nim-Muszę znaleźć Alex.

-Nie!-i to było ostatnie słowo,jakie od niego usłyszałam tego wieczoru.

Może niekoniecznie.Pobiegłam na górę zakładając granatowe dżinsy,białą koszulkę na ramiączkach oraz zieloną koszulę.No i oczywiście białą apaszkę.Wyszłam z domu,zamykając za sobą drzwi.Jeśli to jest na plaży,to musi być to gdzieś obok tego miejsca ,którędy przechodziłam.Szłam drogą wyłożoną kamieniem,następnie asfaltem mijając różne budynki i charakterystyczne świecące drzewo.Poczułam piasek.Nie ściągając butów szłam za światłem i odgłosami motorów ,które znajdowały się niedaleko mnie.Piasek się kończył,a ja ujrzałam wyłaniający się asfalt .Popatrzyłam się w lewą stronę i ujrzałam na wielkiej ścianie świece,które wypalały się pozostawiając za sobą spływający wosk, kaski z motorów ,które zaczęły się rozpadać, ususzone róże i inne kwiaty oraz wiele napisów.
"Spoczywaj w pokoju"
"Zawsze będziemy o tobie pamiętać"
"Byłeś bohaterem . I zawsze będziesz"
To było przerażające jak wiele osób tutaj zakończyło swoje życie.W pewnym  momencie zauważyłam Alex śmiejącą się z Kendallem.Zaczęłam iść w ich stronę.Zauważyła mnie.
-Melanie?-zapytała się z niedowierzaniem-Melanie!

-Jak mogłaś powiedzieć ,ze nocujesz u mnie! I dlaczego wyłączyłaś telefon?Twoja mama dzwoniła.

-I co je powiedziałaś?-zapytała przerażona.

-Że śpisz-odpowiedziałam-Przyjedzie jutro po ciebie.

-Jak nas znalazłaś?-zapytała się uśmiechając-James ci powiedział.

-Nie!-krzyknęłam-W ogóle nie powinnam tu przychodzić.Mogłaś dostać nauczkę!

-Przepraszam!-powiedziała uśmiechając się-Zostań!Będzie fajnie!

-Może potem pójdziemy coś zjeść.Lubisz pizze?-zapytał się Carlos obok którego stała jakaś nieznajoma dziewczyna.

-Nie!-powiedziałam stanowczo ciągle zła i zdenerwowana.

-Jak możesz nie lubić pizzy?-zapytał z niedowierzaniem.

-Wątpię,że lubimy to same towarzystwo-powiedziałam-I nie lubię pizzy.

-Melanie,nie obrażaj się!-powiedziała spokojnie Alex.

-Nie obrażam się,ale nie chce mieć problemów-powiedziałam.

-Nie będziesz miała-odrzekła-Obiecuję...

-Nie marudź-powiedział Kendall-Przyda ci się trochę rozrywki.