Translate

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 9

-Słyszysz to co ja?-zwróciłam się w stronę Josha.-Jakby...

-Pękająca opona?-zapytał się.

-Stój!-zawołałam.

Wysiedliśmy oboje i zobaczyliśmy przebite dwie opony.

-Gdybyśmy się rozpędzili i nie zauważyli tego mogliśmy się zabić.

-Ja  nadal mogę-obróciłam się i ujrzałam Logana.

-To ty zrobiłeś,prawda?-zapytałam się znając odpowiedź.-Dlaczego?

-Nie mogłem pozwolić,aby ten czubek cię odwiózł do domu!

-Co?-zapytałam ze zdziwienia.

-Rozwalił  nam imprezę!

-Co?-zapytałam ponownie.

-Przyjechali rodzice Alex wcześniej niż się tego spodziewała i zobaczyła ten cały bałagan i wszyscy musieliśmy się ulotnić.

-Rozumiem-starałam się mówić z opanowaniem-Dlaczego winisz za to Josha?

-Bo to wszystko  jego wina!-Logan podszedł do niego i przewrócił na ziemię.

-Zostaw go ! -krzyknęłam-Słyszysz?

Nie widziałam w pobliżu żadnego przejeżdżającego samochodu,więc rzuciłam mu się na plecy.Wstał i zaczął się obracać ,a ja czułam ,że jest  mi niedobrze.

-Zostaw mnie! -krzyczałam-Jesteś świnią i brutalem!

-No dobra dobra ,przestałem-odpowiedział zatrzymując się.-Chyba twój kochaś odjechał.-powiedział udając,że jest mu przykro.

-I jak ja teraz wrócę do domu?-zapytałam się sama siebie.

-Wiesz, mógłbym cię podwieś,ale nazwałaś mnie świnią, brutalem...-przerwał i spojrzał na mnie , gdy ja stałam na końcu ulicy i przyglądałam mu się.-Co?

-Podwieź mnie!-powiedziałam stanowczo.

-Jesteś pewna?

-Weź już lepiej nic nie mów!-powiedziałam i usiadłam za nim , chwytając się go mocno w pasie.Wiedziałam ,że się uśmiecha.Ja natomiast czułam się przerażona.Chwyciłam go najmocniej jak się da i zamknęłam oczy.Czułam się jakbyśmy jechali na koniec świata.Ta podróż trwała i trwała i trwała.Aż w końcu motor się zatrzymał przed moją bramą.

-Dlaczego tak długo jechaliśmy?-zapytałam się,gdy zeszłam,a on zgasił motor.

-Bo jechaliśmy najdłuższą drogą-uśmiechnął się złośliwie.

-A wyjaśnisz mi dlaczego?

-Bo tak fajnie się mnie trzymałaś-powiedział z uśmiechem-Żadna dziewczyna nie miała tego czegoś w sobie.

-No co ty nie powiesz.-powiedziałam oburzona-Kto normalny jeździ trzy razy dłuższą drogą, tylko dlatego,że...-przerwałam.Zobaczyłam wracającą Prim .Na szczęście bez mojego taty.Chyba dała mi do zrozumienia,że mam się z nim pożegnać.-Nieważne.Dziękuję za podwiezienie.

-Nie ma sprawy to przy okazji-powiedział wsiadając na motor-Mieszkam niedaleko.

-Niedaleko?-zapytałam ze zdziwieniem-Czyli gdzie?

-Kiedyś ci pokażę-powiedział i odjechał z tą swoją głupawą miną.Jamesa jeszcze nie było,więc musiałam się jakoś wytłumaczyć tacie,dlaczego nie przyjechałam z nim.Weszłam po cicho do domu z nadzieją,że mnie nikt nie zauważy.Myliłam się.

-Gdzie James?-zapytała się mnie Prim , jak weszłam.-I dlaczego masz takie ubranie?

-James jeszcze został...to jest długa historia,a ja jestem zmęczona.Mogę już iść?

-Nie powiem nic twojemu ojcu-przerwała- Jeśli mi wszystko opowiesz-powiedziała uśmiechnięta.

-Opowiem.-powiedziałam i udałam się w stronę schodów.-Dobranoc!

1 komentarz: