Translate

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 10

Zapraszam wszystkich na 10 rozdział ! <3
*oczami Alex*

-To już ostatnie krzesło-odetchnęłam z ulgą-Dlaczego zabrałam się pierwsze za mycie ,a nie układanie?-zapytałam się blondyna , kiedy skończył zbierać potłuczone szkło.

-Może dlatego ,że jest trzecia w nocy,a ty już nie myślisz?-zapytał się mnie ,podchodząc i chwytając mnie w pasie od tyłu.Oparłam się o niego i poczułam ciepły oddech na swojej szyi.

-Dziękuję ,że pomogłeś mi posprzątać-powiedziałam obracając się w jego stronę.Uśmiechnęłam się i zbliżyłam swoje usta do jego stając na palcach.-Kiedyś urosnę i zobaczysz!

-Nie wątpię!-powiedział i zaczął mnie całować przytulając mnie do siebie jeszcze mocniej niż na początku.-Chodź ze mną.-powiedział , chwytając mnie za rękę.Zatrzymał się.-Nie powiesz rodzicom,że idziesz?

-Po co?-zapytałam ze zdziwieniem-Przecież nie wychodzę z ogrodu.

Kendall się uśmiechnął pociągając mnie przed siebie w głąb mego ogrodu.

-Zamknij oczy!-powiedział obracając się w moją stronę.

-Czemu?-zapytałam uśmiechając się-A co jeśli na coś nadepnę?

-Zamykaj! No już!

-Dobrze , dobrze!-powiedziałam ulegając mu.Poczułam jego usta na swoich .-Po to miałam zamknąć oczy?

-Nie-powiedział blondyn-To był tylko dodatek.

Zamknęłam oczy i pozwoliłam mu się prowadzić.Czułam jak bardzo się oddalamy od tarasu.Słyszałam szum drzew, zapach kwiatów,które kwitną tylko o tej porze roku. Stanęliśmy.Kendall znów objął mnie w pasie od tyłu.

-Możesz otworzyć oczy-szepnął mi do ucha.Uśmiechnęłam się i powoli je otwarłam.Moim oczom powoli zaczął  się ukazywać koc, pełno kolorowych kwiatów i mnóstwo białych światełek choinkowych do których były przyłączone czerwone róże.Dookoła był mnóstwo drzew,przez które nikt nic nie mógł zobaczyć. Las.Las? W moim ogrodzie?-Wszystkiego najlepszego słońce!-Obróciłam głowę i pocałowałam Kendalla w usta.On odwzajemnił mój pocałunek.

-Dziękuję! -powiedziałam nie przerywając całowania.

-Jeszcze ci nie pokazałem mojego prezentu-powiedział.-Ale najpierw zjemy deser.

-Deser?-zapytałam ze zdziwieniem.Usiadłam na kocu na przeciw niego , a on wyciągnął zza siebie dwa ogromne puchary lodów czekoladowych z bitą śmietaną i wiórkami czekoladowymi.

-Smacznego!-powiedział zabierając się do jedzenia deseru.Poszłam w jego ślady.

Leżeliśmy sobie wpatrując się w gwiazdy.Objął mnie i pocałował .Jego pocałunki były wolne,ale przepełnione miłością.

-Widzisz tę gwiazdę?-zapytał się mnie po chwili.

-Ta co jest na przeciwko nas?-zapytałam się Kendalla.

-Obok tej najmniejszej-wyjaśnił  mi.

-Widzę-powiedziałam-Coś z nią nie tak?Dlaczego mi ją pokazałeś?

Kendall wstał wyciągając z kieszeni spodni jakiś papier.

-Dlatego,że ją dla ciebie nazwałem.

-Co?-nie mogłam w to uwierzyć.

-Byłem tam gdzie potrzeba dzisiaj rano i od dzisiaj to jest tylko i wyłącznie twoja gwiazda.

Popatrzyłam się jeszcze raz w niebo , stanęłam pod moją gwiazdą i przyciągnęłam blondyna do siebie namiętnie go całując.Moje ręce powędrowały na jego ramiona,aby mógł być jeszcze bliżej mnie.Chwycił mnie mocno w pasie.Teraz żadna przestrzeń już nas nie dzieliła.

-Jeszcze nikt nigdy nie dał mi lepszego prezentu niż ty dzisiaj.-oznajmiłam-I nigdy nie da.

1 komentarz:

  1. oj coś wena opuściła? Krótkie....
    Ale cóż wcześniejsze rozdziały były lepsze, mimo to każdy może mieć zły dzień <3
    Wszystkiego dobrego i dużo weny <3
    ~Neko

    OdpowiedzUsuń