Los Angeles to podobno najludniejsze miasto amerykańskiego stanu Kalifornia, a zarazem drugie pod względem liczby mieszkańców miasto w Stanach Zjednoczonych ,za sprawą populacji liczącej 3 792 621 mieszkańców . Dowiedziałam się również,że City of Angels lub po prostu L.A., stanowi światowe centrum biznesu, handlu międzynarodowego, rozrywki, kultury, mediów, mody, nauki, sportu, technologii i edukacji.Jako że Los Angeles jest siedzibą Hollywood, zyskało przydomek „Światowej Stolicy Rozrywki”, przodując w produkcji filmów, programów telewizyjnych, sztuk scenicznych, gier wideo oraz muzyki.
Przed przyjazdem tutaj zaopatrzyłam się w małe ilości informacji,aby nikt nie posądził mnie ,iż nie posiadam wystarczającej wiedzy na temat Los Angeles.
Wychodząc z samolotu czułam na swojej skórze,która była osłonięta zwykłym kolorowym podkoszulkiem i jasnożółtymi szortami lekki powiew ciepłego i słonecznego wiatru , który charakteryzował Los Angeles.
Szłam po swoje bagaże czując niewidzialną obecność tarczy zegara , która swoimi wskazówki odliczała minuty i sekundy do spotkania z Prim i Jamesem. Po odebraniu moich walizek, których nie było powalająco dużo, gdyż tylko dwie wyszliśmy wraz z tatą na parking.
Moje przeczucia okazały się prawdą.Ona , wysoka,szczupła,brunetka,ubrana w obcisłą czarną sukienkę oraz czarne szpilki stała obok swojego czarnego mercedesa.Tak to była Prim.Poznała bym tę kobietę z najdalszego punktu tego parkingu.Podeszła z wielką gracją do mojego ojca całując go namiętnie i szepcząc mu do ucha kilka słów.Mnie natomiast przytuliłam bez słowa, co nie powiem nieco zbiło mnie z tropu.Myślałam,że ona jest jedną z tych wrednych i bezuczuciowych kobiet . Wyobraziłam ją sobie sam na sam ze mną i od razu przyszły mi niepokojące i przerażające myśli.Otrząsnęłam się i wsiadłam na tylne siedzenie wykonane z czarnej skóry.
Założyłam słuchawki i włączyłam uspokajającą mnie muzykę.Patrzyłam w przesuwający obraz się za oknem,który poruszał się z prędkością 80 km/ h i zdałam sobie sprawę,że właśnie życie przemija w taki a nie żaden inny sposób.Uświadomiłam sobie również,że tracimy w życiu czas na rzeczy ,które nas frustrują i martwią.Życie jest zbyt krótkie ,aby być jakim kol wiek innym niż szczęśliwym.I już niedługo na pewno się o tym przekonam.
Wjechaliśmy przez ogromną złotą bramę do labiryntu ułożonego z owocowych drzew , które o tej porze roku wyglądały bajecznie. Minęliśmy rożnego rodzaju krzaki, kwiaty i rośliny,których żaden normalny człowiek nie potrafiłby zliczyć.Zza tych zielonych obiektów wyłonił się ogromny dom, w którym miałam zamieszkać przez kilka lat, a może i więcej.Gdy wysiadłam z auta nie mogłam się powstrzymać i musiałam rozejrzeć się po dookoła siebie.Z zachwytu wydałam z siebie cichy odgłos.
-Podoba ci się tutaj ? -zapytała z ciekawością Prim.
-Oczywiście-odpowiedziałam z zachwytem.-Mało komu by się tutaj nie spodobało.
Kobieta uśmiechnęła się i chwyciła ojca za rękę wchodząc do Villi. Ciężko to było nazwać zwykłym domem mieszkalnym.Poszłam w ich ślady i po schodami udałam się w stronę drzwi...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
I pojawiłam się z 1 rozdziałem mojej nowej historii! :D
Mam nadzieję,że wam się spodoba ...
Zachęcam do czytania i komentowania !! <3 <3
Uwielbiam! *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej <3