Translate

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 11

-Wstawaj!-usłyszałam niewyraźny głos,osoby,która ruszała moich ramion,aby mnie obudzić-Słyszysz? Pobudka!

-Co ?-zapytałam się niewyspana i ujrzałam przed sobą brunetkę-Alex?Co ty tutaj  robisz?O tej godzinie ? Jest sobota!

-Idziemy biegać-powiedziała uśmiechając się i obróciła się w kółko ,aby mi pokazać swój strój.

-Zwariowałaś?-zapytałam się z powrotem kładąc do łóżka.

-To wszystko twoja wina-powiedziała jednocześnie ściągając ze mnie pościel-Ty powiedziałaś,że musimy popracować nad kondycją.

-My?-zapytałam zdziwiona-Mówiłam o tobie.

-Możliwe-powiedział zastanawiając się-Ale chyba mnie nie zostawisz samej,co?-zapytała się z miną biednego pieska.

-Ohh! Niech ci już będzie.-powiedziałam wstając i zabierając ze sobą rzeczy do łazienki.

*15 minut później*

-Dawaj!Dawaj!-krzyczałam do Alex, która chciała się zatrzymać-To był twój pomysł!

-Czekaj na mnie!-wołała-Jak wróciłaś wczoraj do domu?Nie widziałam cię obok Jamesa.

-Z Joshem.-powiedziałam -A później z Loganem.-Alex się zdziwiła-To długa historia.

-Musisz mi ją koniecznie opowiedzieć.-powiedziała przebiegając mnie!

-Alex!-zawołałam ją.-Czekaj na mnie!
-I kto tu ma słabą kondycję?-zapytała się pokazując mi język.

-No to chyba ja się powinnam zapytać!-powiedziałam przebiegając ją z rękami w górze wydając okrzyki radości.

Gdy dobiegłyśmy do mojego domu,byłyśmy ledwo przytomne i zaczęłyśmy się śmiać nawet nie wiadomo z czego.

-Co robimy dzisiaj?-zapytała się mnie Alex,gdy usiadła na schodach przed domem.

-Nie wiem co ty możesz z nią robić!-wtrącił się James.

Stanął obok mnie i patrzył się na nas na zmianę wyszukując czegoś w naszych twarzach.

-I jak tam twój plan?-zapytałam się go ironicznie-Udał się?

-Tak!-powiedział stanowczo i odszedł.

-Wątpię czy  mówisz prawdę po twoim humorze!-zawołałam za nim.Zaczęłyśmy się śmiać.Zatrzymał się,odwrócił i zaczął iść w naszą stronę z groźną miną.Stanął na przeciwko mnie patrząc się mi prosto w oczy z odległości kilku centymetrów.

-James,daj spokój!-powiedziała Alex, wstając.-James!

-Wiesz co ci powiem-zaczął-Mam nadzieję,że już niedługo nie będę się musiał z tobą użerać.

-Niestety będziesz musiał-odpowiedziałam z zadziorną miną.

-Przekonamy się...

Po tych słowach odszedł.Czyżby on coś wiedział?To niemożliwe.Prosiłam mojego tatę ,żeby nikomu nie mówił.James nie mógłby być aż tak podły,żeby...

-Dobrze się czujesz?-zapytała się mnie Alex.

-Co?-otrząsnęłam się-Tak.

-Nie przejmuj się nim! -zaczęła-On tak ma!I  właśnie każda laska leci na niego w szkole.Taylor ma szczęście.

-Jego dziewczyna?

-Tak-odpowiedziała niechętnie-Ale wątpię,że coś z tego wyjdzie.James to naprawdę super facet.Chyba ,że jest obok niego Taylor.To wtedy zamienia się w faceta,dla którego liczy się tylko alkohol,zabawa,motory i nic więcej.

-Coś jest ze mną nie tak?-zapytałam się brunetki.

-Z tobą? Wszystko okej.Gorzej z nim.-powiedziała uśmiechając się.-Mam pomysł-zaczęła  po chwili-Masz pół godziny ,żeby się przebrać.Pójdziemy sobie na miasto.Co ty na to?

-Okej.-powiedziałam uśmiechając się.

-Do zobaczenia!

-Pa!

*3 godziny później*

-Usiądziemy tutaj?-zapytała się mnie Alex-Tu są najlepsze lody w całym Los Angeles.

-Pewnie-odpowiedziałam bez namysłu-Jestem wykończona.Z tobą robić zakupy to wielki wyczyn.

-Dlaczego?-zapytała się mnie odkładając torby z zakupami na jeden fotel,a ja swoje na drugi.-No,ale musisz przyznać,że było super.

-Było , było-przyznałam jej rację.-Czemu usiadłyśmy  w stoliku przy  którym zmieści się 6 osób?

-Bo czekamy na Kendalla i resztę-powiedziała szukając czegoś w karcie dań.

-Co takiego?-zapytałam się-Dlaczego mi nie powiedziałaś.

-Bo chcę,żebyśmy poszli wszyscy razem na obiad.

-Cześć wam!-przywitał się Kendall całując Alex w usta.-Gdzie byłyście?

-Chyba wszędzie-odpowiedziałam za Alex.

-Kogo my tu mamy?-zapytał się Logan siadając obok mnie.-Co tam piękna?

-Nie wiesz ,że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?-zapytałam się retorycznie zaglądając do menu.

-A ty nie wiesz,że nieładnie jest tak odpowiadać?

-A ty nie wiesz,że nie wrzuca się dziewczyn do basenu w białych sukienkach?

-A ty nie wiesz,że nie oblewa się gości koktajlami?

-A ty...?

-Dość!-krzyknęła Alex-To jest wkurzające.

Siedzieliśmy tak wszyscy jedząc obiad,który był w postaci deseru.Poczułam wibrację w telefonie .Sms.Tata.

"Gdzie się podziewasz?Jakby co jedziemy z Prim na zakupy.Wrócimy po 20.00
Tata"

-Ktoś się martwi o swoją córeczkę?-zapytał się Logan mówiąc dziecinnym głosem.

-Dobrze mi z tym,wiesz?-odpowiedziałam zabierając swoje rzeczy.

-Idziesz już?-zapytała się Alex przerywając rozmowę z blondynem.

-Muszę wracać-powiedziałam i podeszłam do niej przytulając ją-Pa!

-Ale nie idź jeszcze , chcieliśmy iść gdzieś później-powiedział z przekonaniem Carlos.

-Nie mogę...

-Idź,idź-powiedział James-Nie warto z nami siedzieć.

-Co?-zapytałam się ze zdziwieniem.

-Ty tu po prostu nie pasujesz.

-Dlaczego?

-Pójdziesz z nami na piwo?-zapytał się James.Nic nie odpowiedziałam-Właśnie.

-Daj sobie spokój!-odpowiedziałam i poszłam w stronę domu-Ty też powinieneś iść.

-Po co?-zapytał kpiąco.

-Żeby twoja mama się o ciebie nie martwiła.

-I mam siedzieć w domu przez cały dzie,bo moja mamusia tak chce?

-Jak chcesz...

-Do zobaczenia słońce!-krzyknął Logan.

Zignorowałam go i odeszłam.Gdy mijałam zakręt obróciłam się,aby spojrzeć raz jeszcze na nich.Wszyscy wydawali się być przyjaciółmi,którzy zrobiliby dla siebie wszystko.Może to wszystko tylko pozory.

Sms .Alex?

"Widziałam,że się patrzyłaś na NIEGO ! "

Zaraz jej odpisałam.

"Nie tylko!Na was wszystkich!"

Uśmiechnęłam się i odeszłam...

czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 10

Zapraszam wszystkich na 10 rozdział ! <3
*oczami Alex*

-To już ostatnie krzesło-odetchnęłam z ulgą-Dlaczego zabrałam się pierwsze za mycie ,a nie układanie?-zapytałam się blondyna , kiedy skończył zbierać potłuczone szkło.

-Może dlatego ,że jest trzecia w nocy,a ty już nie myślisz?-zapytał się mnie ,podchodząc i chwytając mnie w pasie od tyłu.Oparłam się o niego i poczułam ciepły oddech na swojej szyi.

-Dziękuję ,że pomogłeś mi posprzątać-powiedziałam obracając się w jego stronę.Uśmiechnęłam się i zbliżyłam swoje usta do jego stając na palcach.-Kiedyś urosnę i zobaczysz!

-Nie wątpię!-powiedział i zaczął mnie całować przytulając mnie do siebie jeszcze mocniej niż na początku.-Chodź ze mną.-powiedział , chwytając mnie za rękę.Zatrzymał się.-Nie powiesz rodzicom,że idziesz?

-Po co?-zapytałam ze zdziwieniem-Przecież nie wychodzę z ogrodu.

Kendall się uśmiechnął pociągając mnie przed siebie w głąb mego ogrodu.

-Zamknij oczy!-powiedział obracając się w moją stronę.

-Czemu?-zapytałam uśmiechając się-A co jeśli na coś nadepnę?

-Zamykaj! No już!

-Dobrze , dobrze!-powiedziałam ulegając mu.Poczułam jego usta na swoich .-Po to miałam zamknąć oczy?

-Nie-powiedział blondyn-To był tylko dodatek.

Zamknęłam oczy i pozwoliłam mu się prowadzić.Czułam jak bardzo się oddalamy od tarasu.Słyszałam szum drzew, zapach kwiatów,które kwitną tylko o tej porze roku. Stanęliśmy.Kendall znów objął mnie w pasie od tyłu.

-Możesz otworzyć oczy-szepnął mi do ucha.Uśmiechnęłam się i powoli je otwarłam.Moim oczom powoli zaczął  się ukazywać koc, pełno kolorowych kwiatów i mnóstwo białych światełek choinkowych do których były przyłączone czerwone róże.Dookoła był mnóstwo drzew,przez które nikt nic nie mógł zobaczyć. Las.Las? W moim ogrodzie?-Wszystkiego najlepszego słońce!-Obróciłam głowę i pocałowałam Kendalla w usta.On odwzajemnił mój pocałunek.

-Dziękuję! -powiedziałam nie przerywając całowania.

-Jeszcze ci nie pokazałem mojego prezentu-powiedział.-Ale najpierw zjemy deser.

-Deser?-zapytałam ze zdziwieniem.Usiadłam na kocu na przeciw niego , a on wyciągnął zza siebie dwa ogromne puchary lodów czekoladowych z bitą śmietaną i wiórkami czekoladowymi.

-Smacznego!-powiedział zabierając się do jedzenia deseru.Poszłam w jego ślady.

Leżeliśmy sobie wpatrując się w gwiazdy.Objął mnie i pocałował .Jego pocałunki były wolne,ale przepełnione miłością.

-Widzisz tę gwiazdę?-zapytał się mnie po chwili.

-Ta co jest na przeciwko nas?-zapytałam się Kendalla.

-Obok tej najmniejszej-wyjaśnił  mi.

-Widzę-powiedziałam-Coś z nią nie tak?Dlaczego mi ją pokazałeś?

Kendall wstał wyciągając z kieszeni spodni jakiś papier.

-Dlatego,że ją dla ciebie nazwałem.

-Co?-nie mogłam w to uwierzyć.

-Byłem tam gdzie potrzeba dzisiaj rano i od dzisiaj to jest tylko i wyłącznie twoja gwiazda.

Popatrzyłam się jeszcze raz w niebo , stanęłam pod moją gwiazdą i przyciągnęłam blondyna do siebie namiętnie go całując.Moje ręce powędrowały na jego ramiona,aby mógł być jeszcze bliżej mnie.Chwycił mnie mocno w pasie.Teraz żadna przestrzeń już nas nie dzieliła.

-Jeszcze nikt nigdy nie dał mi lepszego prezentu niż ty dzisiaj.-oznajmiłam-I nigdy nie da.

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 9

-Słyszysz to co ja?-zwróciłam się w stronę Josha.-Jakby...

-Pękająca opona?-zapytał się.

-Stój!-zawołałam.

Wysiedliśmy oboje i zobaczyliśmy przebite dwie opony.

-Gdybyśmy się rozpędzili i nie zauważyli tego mogliśmy się zabić.

-Ja  nadal mogę-obróciłam się i ujrzałam Logana.

-To ty zrobiłeś,prawda?-zapytałam się znając odpowiedź.-Dlaczego?

-Nie mogłem pozwolić,aby ten czubek cię odwiózł do domu!

-Co?-zapytałam ze zdziwienia.

-Rozwalił  nam imprezę!

-Co?-zapytałam ponownie.

-Przyjechali rodzice Alex wcześniej niż się tego spodziewała i zobaczyła ten cały bałagan i wszyscy musieliśmy się ulotnić.

-Rozumiem-starałam się mówić z opanowaniem-Dlaczego winisz za to Josha?

-Bo to wszystko  jego wina!-Logan podszedł do niego i przewrócił na ziemię.

-Zostaw go ! -krzyknęłam-Słyszysz?

Nie widziałam w pobliżu żadnego przejeżdżającego samochodu,więc rzuciłam mu się na plecy.Wstał i zaczął się obracać ,a ja czułam ,że jest  mi niedobrze.

-Zostaw mnie! -krzyczałam-Jesteś świnią i brutalem!

-No dobra dobra ,przestałem-odpowiedział zatrzymując się.-Chyba twój kochaś odjechał.-powiedział udając,że jest mu przykro.

-I jak ja teraz wrócę do domu?-zapytałam się sama siebie.

-Wiesz, mógłbym cię podwieś,ale nazwałaś mnie świnią, brutalem...-przerwał i spojrzał na mnie , gdy ja stałam na końcu ulicy i przyglądałam mu się.-Co?

-Podwieź mnie!-powiedziałam stanowczo.

-Jesteś pewna?

-Weź już lepiej nic nie mów!-powiedziałam i usiadłam za nim , chwytając się go mocno w pasie.Wiedziałam ,że się uśmiecha.Ja natomiast czułam się przerażona.Chwyciłam go najmocniej jak się da i zamknęłam oczy.Czułam się jakbyśmy jechali na koniec świata.Ta podróż trwała i trwała i trwała.Aż w końcu motor się zatrzymał przed moją bramą.

-Dlaczego tak długo jechaliśmy?-zapytałam się,gdy zeszłam,a on zgasił motor.

-Bo jechaliśmy najdłuższą drogą-uśmiechnął się złośliwie.

-A wyjaśnisz mi dlaczego?

-Bo tak fajnie się mnie trzymałaś-powiedział z uśmiechem-Żadna dziewczyna nie miała tego czegoś w sobie.

-No co ty nie powiesz.-powiedziałam oburzona-Kto normalny jeździ trzy razy dłuższą drogą, tylko dlatego,że...-przerwałam.Zobaczyłam wracającą Prim .Na szczęście bez mojego taty.Chyba dała mi do zrozumienia,że mam się z nim pożegnać.-Nieważne.Dziękuję za podwiezienie.

-Nie ma sprawy to przy okazji-powiedział wsiadając na motor-Mieszkam niedaleko.

-Niedaleko?-zapytałam ze zdziwieniem-Czyli gdzie?

-Kiedyś ci pokażę-powiedział i odjechał z tą swoją głupawą miną.Jamesa jeszcze nie było,więc musiałam się jakoś wytłumaczyć tacie,dlaczego nie przyjechałam z nim.Weszłam po cicho do domu z nadzieją,że mnie nikt nie zauważy.Myliłam się.

-Gdzie James?-zapytała się mnie Prim , jak weszłam.-I dlaczego masz takie ubranie?

-James jeszcze został...to jest długa historia,a ja jestem zmęczona.Mogę już iść?

-Nie powiem nic twojemu ojcu-przerwała- Jeśli mi wszystko opowiesz-powiedziała uśmiechnięta.

-Opowiem.-powiedziałam i udałam się w stronę schodów.-Dobranoc!